Tatry Wysokie - Szczyrbskie Pleso
Opis ogólny
Szczyrbskie Pleso to brak tłumów i dobry śnieg – czasem nawet wówczas, gdy kłopoty z nim są nawet w Alpach. Przekonałem się o tym już kiedy pierwszy raz tam trafiłem. Był styczeń 2011 roku, niemal początek sezonu, ale miałem już za sobą objazd kilku najlepszych stacji Austrii, a potem wizytę na nieodległym Chopoku. Wszędzie albo śniegu nie było za wiele, albo miał mocno wiosenną konsystencję.
Dopiero w Plesie poczułem, że… wciąż jest styczeń. Było 8 stopni poniżej zera, lecz także piękne słońce, a więc i świetnie widoczne szczyty Wysokich Tatrach. Śnieg skrzypiał od mrozu, ale i skrzył się uroczo. I był faktycznie „śnieżnobiały”, bo poprzedniej nocy, lekko wprawdzie, ale popadało, więc na wcześniejszej warstwie leżało nieco puchu. Narty niosły przednio, a towarzyszyła temu wspaniała cisza: bo o ile na Chopoku czy w Tatrzańskiej Łomnicy zdarzają się tłumy, to w Plesie jest spokojniej. Na jakość śniegu wpływa już to, że stacja leży między 1360 a 1840 m n.p.m. Na dodatek właśnie od sezonu 2010/11 sztucznie dośnieżonych może być … 100 proc. nartostrad. I choć tras nie jest wiele, bo 9 km, to są doskonale przygotowane (ani śladu lodu!) i urozmaicone, a najdłuższa liczy 2, 5 km. Niewiele jest też wyciągów (3 krzesełka i 4 orczyki), lecz że je ostatnio zmodernizowano, więc w godzinę mogą przewieźć prawie 6 tys. gości.
Można tu więc śmiało stawiać na nartach czy snowboardzie pierwsze kroki. Instruktorzy zwykle mówią po polsku, a dla dzieci atrakcją jest szkółka „Milka”, której patronuje znana fioletowa, a w zasadzie czekoladowa, krowa (motywację wzmacnia też tabliczka „Milki” rozdawana na koniec nauki). Średnio zaawansowani mogą szlifować sylwetkę i skręt zwłaszcza na szerokich halach Soliska. Najlepsi mają okazję poszaleć w terenie: piękne zjazdy (są i żleby, i las, i kosówka, i płanie) wiodą do Młynickiej Doliny albo do Furkotskiej Doliny (tyle, że z niej trzeba wracać do stacji na piechotę). Snowboardzistów może zadowolić „K2 Snowpark Interski” – niewielki, ale przyzwoicie wyposażony w przydatne do tricków przyrządy. Zwolennicy biegówek mają zaś do dyspozycji blisko 25 km codziennie przygotowywanych torów, a miłośnicy skitourów mnóstwo wariantów podejść i zjazdów – co jest przecież ideą tej formy narciarstwa. Dla nich zwłaszcza ważne jest, że huragan, który w 2004 r. zniszczył olbrzymie partie lasów słowackich Tatr, szczęśliwie oszczędził nieco świerki porastające niższe partie Plesa.
Kulinarnie godny polecenia jest bar Slalom Club, bo w przeciwieństwie do wielu jadłodajni na słowackich stokach, nie stawia na pizze czy hot dogi, lecz na miejscowe specjały. Serwuje choćby przednią czesnakovą polievkę (o konsystencji kremu) i bryndzowe pirogi. A i ceny są przystępne.
Szczyrbskie Pleso ma wreszcie zacną historię. Niektórym kojarzy się chociażby z Mistrzostwami Świata w skokach narciarskich z 1970 r. (symbolem stacji są dwie skocznie z tych zawodów, z których jedna, tzw. K 90, funkcjonuje do dziś). Innym zaś – z tzw. sprawą taterników. To m.in. stąd w czasach PRL-u (a konkretnie w II połowie lat 60. ub. wieku) grupa młodych ludzi wyruszała z plecakami wydawanych na Zachodzie (głównie przez paryską „Kulturę”) książek, by przez „zieloną granicę” przemycić je do Polski. Zapłacili za to więzieniem.
Warto się więc do Szczyrbskiego Plesa wybrać i to niekoniecznie na jednodniowy wypad podczas pobytu w Zakopanem, Bukowinie czy Białce (to ledwie 50-60 km od przejścia granicznego na Łysej Polanie lub w Jurgowie), lecz po prostu wybrać stację na miejsce zimowych wakacji – i bazę wypadową na inne słowackie stoki.
Krzysztof Burnetko
redaktor naczelny "Ski Magazynu", prowadzi blog "W śniegu i po śniegu"